W świecie zewnętrznej ekspresji i wewnętrznego rozproszenia coraz więcej kobiet szuka nie techniki, ale praktyki, nie sposobu, ale przestrzeni, nie kolejnego obowiązku – ale rytuału spotkania z prawdą. Tak właśnie można rozumieć journaling: jako cichą formę powrotu do siebie.
Journaling to nie pisanie, to słuchanie.
W tradycji rozwoju osobistego journaling często pojawia się jako narzędzie planowania, monitorowania i osiągania celów. Jednak w ujęciu psychoterapeutycznym i duchowym, pisanie staje się czymś znacznie głębszym – formą słuchania siebie, której skutki sięgają zarówno psychiki, jak i układu nerwowego.
James W. Pennebaker, badacz z Uniwersytetu w Teksasie, wykazał, że osoby, które przez kilka dni z rzędu pisały o swoich najgłębszych emocjonalnych doświadczeniach, doświadczały znaczącej poprawy stanu zdrowia: zarówno psychicznego, jak i fizycznego. W badaniach odnotowano m.in. obniżenie poziomu kortyzolu, poprawę funkcji immunologicznych oraz zwiększenie integracji emocjonalnej (Pennebaker & Beall, 1986).
Co ważne, korzyści te pojawiały się tylko wtedy, gdy pisanie było autentyczne, nieocenzurowane, surowe – pisane z wnętrza, a nie z głowy.
Emocje są mapą – czyli jak praca z nimi prowadzi do świadomego życia
Dr D.R. Hawkins podkreślał, że każda emocja jest informacją. Nie ma złych emocji – są tylko te, które nie zostały jeszcze zrozumiane.
- Lęk może pokazać Ci, gdzie brakuje Ci zaufania do siebie.
- Złość może wskazać na granice, które były przekraczane.
- Smutek może być znakiem, że coś wymaga uzdrowienia.
Zamiast pytać: „Jak się tego pozbyć?” – warto zapytać: „Co ta emocja chce mi powiedzieć?”
Praca z emocjami to nie walka, ale nauka słuchania siebie na głębszym poziomie.
Neurobiologia pisania – słowo jako integrator
W ujęciu neurobiologicznym journaling nie jest jedynie aktywnością poznawczą. Pisanie o emocjach aktywuje złożone obwody mózgowe: kora przedczołowa (refleksja, podejmowanie decyzji), układ limbiczny (regulacja emocji), a także obszary odpowiedzialne za integrację doświadczenia (Siegel, 2012; Lieberman et al., 2007).
Jak dowodzą badania HeartMath Institute, pisanie połączone z praktyką uważności może prowadzić do tzw. koherencji sercowo-mózgowej – stanu synchronizacji pomiędzy rytmem serca a falami mózgowymi. Taki stan sprzyja klarowności myślenia, stabilności emocjonalnej i regeneracji (McCraty et al., 2009).
Innymi słowy – journaling, który wypływa z głębi, jest nie tylko ekspresją emocji, ale także neuroregulacją. Pisząc – uzdrawiamy.
Prawda zapisana, czyli o odwadze słuchania siebie
To, co nazwane i uznane, przestaje trzymać człowieka w iluzji” – pisał David R. Hawkins (2004). Journaling staje się w tym kontekście praktyką rozbrajania iluzji: zapisane słowa pozwalają zobaczyć nie to, co powinno być, ale to, co jest.
Współczesna kobieta, często żyjąca w trybie wielozadaniowości i samokontroli, rzadko ma przestrzeń na autentyczny kontakt z sobą. Journaling – szczególnie ten prowadzony w ciszy, bez oczekiwań – staje się wtedy lustrem, które nie ocenia, lecz przyjmuje.
Jak zauważa Tara Brach: „Gdy zaczynasz siebie słuchać, coś głęboko w Tobie przestaje się bać” (Brach, 2013). Pisanie może być więc mikropraktyką odwagi: pozwoleniem na to, by wybrzmiała prawda – nawet jeśli nie jest ona wygodna.
Praktyka relacji – pisanie nie dla efektu, lecz dla więzi
W ujęciu integratywnej psychoterapii journaling to nie tylko technika, ale forma relacji z Ja głębokim – tą częścią siebie, która zwykle nie ma głosu. Pisząc, tworzymy przestrzeń „trzymania” (holding space), którą D.W. Winnicott opisywał jako podstawowy warunek zdrowego rozwoju: obecność bez oceny, reakcja bez kontroli, uważność bez przymusu.
Psychoterapeuci korzystający z podejścia IFS (Internal Family Systems) podkreślają, że pisanie może być dialogiem między częściami siebie – np. głosem krytyka i wewnętrznym dzieckiem. Taki dialog, zapisany, prowadzi nie tylko do uświadomienia, ale i integracji (Schwartz, 2001).
Pisanie z pytania, nie z odpowiedzi
W odróżnieniu od klasycznych form zapisu, uzdrawiający journaling zaczyna się często nie od narracji, ale od pytania. I to pytania otwartego, egzystencjalnego, dotykającego rdzenia:
– „Co we mnie potrzebuje dziś głosu?”
– „Jakiej emocji nie pozwalam wybrzmieć?”
– „Czy mogę dziś być przy sobie – bez poprawiania?”
Pytania te – choć proste – są bramami do głębszego słuchania. To nie odpowiedzi są ważne, ale intencja słuchania bez przymusu.
Gdy słowo staje się medytacją
Journaling może również przyjąć formę pisania medytacyjnego – bez struktury, bez celu, jako akt obecności. Jak zauważa Kornfield (2000), „cisza nie jest pustką – jest pełnią”. W takim ujęciu zapis nie służy wyjaśnianiu – lecz zakorzenieniu w sobie.
Pisząc jedno zdanie z intencją obecności:
– „Dziś nie muszę niczego udowadniać.”
tworzysz przestrzeń, w której słowo staje się modlitwą – nie do kogoś, lecz z wnętrza siebie.
Jeśli ten temat Cię porusza…
Powyższy artykuł to tylko fragment tego, co znajdziesz w pogłębionym ebooku:
„Journaling – powrót do siebie. Między neuronem a duszą. Przewodnik po pisaniu, które uzdrawia”
W środku czeka na Ciebie m.in.:
- omówienie neurobiologii journalingu (Pennebaker, Lieberman, Damasio, HeartMath),
- konkretne struktury i ćwiczenia pisania emocjonalnego, somatycznego i duchowego,
- wglądy z psychoterapii integratywnej, IFS, psychologii transpersonalnej i duchowości Hawkinsa,
- praktyki słowa jako modlitwy, rytuału i medytacji.
Jeśli czujesz, że chcesz wrócić do siebie – nie przez działanie, ale przez obecność, ten przewodnik może być Twoją drogą.
Pozdrawiamy
Ania Nitkiewicz-Jankowska i Grzegorz Zięba